O Klubie  Spotkania 2003-2011  Artykuły  Regulamin 
Data: 2008-12-11 21:26:19 Dodał: Fumiko
***

Dzielnicą przemysłową w środku nocy wstrząsnął wybuch. Jak zawsze w takich sytuacjach, wbrew zdrowemu rozsądkowi i instynktowi samozachowawczemu, mieszkańcy okolicznych dzielnic wyszli z domów chcąc zobaczyć co się stało. Budynek od lat opuszczonego magazynu stał w płomieniach. Ktoś wezwał strażaków, ktoś inny policję.
Po przybyciu na miejsce podkomisarz Marek Nowik najpierw obejrzał sobie dość malowniczo zawalający się akurat budynek, a następnie wysłuchał relacji świadków. Zarówno przechodnie jak i strażacy mówili o jadowicie zielonych płomieniach, które nie chciały dać się zgasić oraz o fioletowym dymie, pachnącym bzem. Policjant zanotował zeznania, obejrzał dogasające, bladoróżowe teraz płomyki. Westchnął ciężko, przeczesał dłonią jasne włosy i sięgnął po radiotelefon. Nie przypuszczał, że kiedykolwiek będzie musiał prosić o TAKĄ pomoc.
- N-14 do centrali, zgłoś się.
Przez trzaski i szumy policyjnego pasma przebił się kobiecy głos.
- Zgłaszam się.
- Centrala, ja tu sam nic nie zdziałam. Przyślijcie mi jakiegoś maga!
- Przyjęłam, N-14, wykonuję.
Nowik odwiesił urządzenie i usiadł wygodnie za kierownicą. Bezmyślnie obserwował, jak strażacy zabezpieczają zawalony budynek. Nie miał nic do roboty - pozostało mu tylko czekać.

***

Telefon wyrwał Magdę Nowicką ze snu. Spojrzała na świecące cyfry ściennego zegara. Czwarta rano – o tej porze mogli dzwonić tylko z policji. Nikt inny nie zaryzykowałby przerwania jej snu. Podniosła słuchawkę i bez słowa wysłuchała informacji i poleceń. Umysł bez udziału świadomości wyłapał i zachował w pamięci kluczowe słowa: pożar, magazyn, dzielnica przemysłowa, zielony ogień, dziwny dym, podejrzenie działania magii. Dziewczyna mruknęła coś na potwierdzenie, nastawiła budzik na siódmą i poszła spać. Chwilowo wszelkie wypadki, nawet nagłe, miała serdecznie gdzieś. Zajmie się sprawą, jak się wyśpi. Nie jest w końcu maszynką, też musi odpocząć. A w razie jakichś pretensji miała przygotowane kilkanaście BARDZO obszernych wyjaśnień o medytacji, podróży astralnej czy czymś takim. Większość normalnych ludzi dawała sobie spokój po minucie takiego wykładu. A zresztą i tak nie mają jak sprawdzić, nikomu się poza tym nie będzie chciało jej kontrolować. Przynajmniej tak długo, jak długo czegoś koncertowo nie spieprzy. Przy wszystkich swoich uciążliwościach, praca policyjnego maga miała też plusy...
Trzy godziny później wstała bez oporów, całkiem rześka pełna energii. Taksówką pojechała pod zapamiętany adres.

***

Marek ocknął się z głową na kierownicy radiowozu. Nawet nie zauważył, kiedy usnął i teraz próbował ustalić co właściwie przerwało jego sen. Usiadł prosto i jego wzrok padł na spalony w nocy budynek. Po zgliszczach ktoś chodził, najspokojniej w świecie ignorując policyjną taśmę otaczającą teren. Podkomisarz przyjrzał się dokładniej intruzowi, a właściwie intruzce, gdyż tajemnicza postać okazała się być kobietą. Wyglądała jakby urwała się z koncertu rockowego – skórzany płaszcz do kolan, ciężkie buty, rękawiczki bez palców, ciemne ciuchy. Na szyi kilkanaście wisiorków na rzemykach. Wojskowy plecak typu „kostka”… Kasztanowo-rudawe włosy, i tak będące w nieładzie, targał wiatr. Marek wysiadł z radiowozu, wzdrygnął się gdy owiało go zimno poranka i ruszył w kierunku obcej postaci.
- Przepraszam, co pani tu robi?
Dziewczyna odwróciła się w jego stronę, wyraźnie zaskoczona. Obrzuciła szybkim spojrzeniem jego mundur i bez słowa wręczyła mu oprawkę z dokumentami. Podkomisarz spojrzał na umieszczoną w niej odznakę, legitymację policyjną w kolorze zieleni i – również zielony – dowód osobisty. Chwilę zajęło zanim zaspany Nowik pojął wreszcie – zielone dokumenty mieli tylko magowie. Chciał zasalutować i oddać je dziewczynie, ale ta już, odwróciwszy się do niego plecami, przeglądała uważnie zgliszcza. Marek, nie mając najmniejszego pojęcia o sposobach pracy magów ale czując, że jest tu zbędny, wycofał się do radiowozu. Miał bardzo mieszane uczucia co do tej sprawy – nigdy jeszcze nie pracował z magiem, a z tego co słyszał od kolegów, czarodzieje potrafili być oryginałami niezłego kalibru.
Z braku czegokolwiek lepszego do roboty, Nowik zaczął przeglądać dokumenty magiczki. Nazywała się Magda Nowicka, legitymację policyjną miała świeżutką, sprzed 3 miesięcy. Nowik obliczył z pewnym zdziwieniem jej wiek – 22 lata. Albo była geniuszem, albo jeszcze nie skończyła studiów. O ile coś studiowała, jako mag właściwie nie musiałaby się wysilać. Wszystkie służby państwowe i kilkadziesiąt prywatnych firm wręcz zabijały się, byle pozyskać jakiegokolwiek czarodzieja…
Podkomisarz widział twarz dziewczyny tylko przez kilka sekund, więc z zaciekawieniem obejrzał zdjęcia w dokumentach. Całkiem niezła, ale do klasycznych piękności nie należała. Okrągła twarz o bladej cerze i dużych oczach. Jak na gust Marka, miała nieco za mały nos i zbyt pełne wargi. Kręcone włosy nawet na fotografii wydawały się targane przez wiatr. Oczy miała zielone. Zielone – nawet pasowało. Nie wiedział, kto pierwszy uznał zieleń za kolor magów, ale się przyjęło. Z ciekawością odwrócił dowód osobisty, chcąc sprawdzić jakiego typu uzdolnienia ma przysłana mu na pomoc czarodziejka. Ze zdziwienia otworzył usta, kiedy zamiast wytłoczonego w plastiku piktograficznego symbolu, zobaczył dwie czerwone literki. FS – full spectrum – mag pełnozakresowy. Najrzadsze z magicznych uzdolnień, nie ograniczone do konkretnego talentu. Nowik do tej pory nie miał pojęcia, że jakiś pełnozakresowiec pracuje w policji. Wywiad wojskowy, CBŚ czy ABW miały dla magów dużo lepsze oferty niż wiecznie niedofinansowani stróże porządku. No i co miała w sobie ta sprawa, że przysłali mu taką czarodziejkę? Marek spojrzał na sylwetkę na zgliszczach i popadł w zadumę.

***

Klnąc w duchu swoich zwierzchników, Magda przemierzała pogorzelisko, szukając punktu w którym wybuchł pożar. Że wywołała go magia nie miała wątpliwości, to się po prostu czuło. Stos kamieni pod jej butem obsunął się i dziewczyna z trudem zachowała równowagę. Jasna cholera, przecież to robota dla strażaków, mają swoich magów. Wiedziała, że to swoisty rodzaj kary za te przepalone bezpieczniki w całej komendzie. Ale przecież uprzedzała, że jest wściekła i jak się nie odczepią to ona za skutki nie odpowiada. Kto normalny denerwuje maga? Zwłaszcza takiego, który o swojej magiczności dowiedział się półtora roku temu na testach...
Coś błysnęło pomiędzy kamieniami, w rogu budynku. Zaraz koło miejsca w którym wyczuwała ognisko pożaru leżał niewielki wisiorek na srebrnym łańcuszku. Srebrna łezka z niebieskim kamykiem. Nie była w najmniejszym stopniu uszkodzona, chociaż przeleżała kilka godzin w centrum pożaru. Magda bezmyślnie wzięła ją w dłoń.
Przebłysk wizji pojawił się bez ostrzeżenia. Widziała wnętrze budynku sprzed pożaru. Wzdłuż ściany biegła mała dziewczynka, może dziesięcioletnia. Uciekała przed kimś, Magda widziała jego cień w otworze okna. Dziewczynka potknęła się, upadła. Goniący ją – teraz magiczka widziała wyraźnie – mężczyzna zbliżył się i postawił ją na nogi podnosząc za bluzkę. Zerwał przy tym łańcuszek z szyi dziecka. Magda widziała wyraźnie jego twarz, paskudny uśmiech który zamarł kiedy z rąk dziewczynki trysnęły iskry. Krzyk mężczyzny, krzyk dziecka... przekaz się urwał. Magda ocknęła się klęcząc na betonowej posadzce. Potwornie bolała ją głowa. Pamiętając swoje wcześniejsze doświadczenia, sprawdziła czy z nosa nie leci jej krew. Leciała. Czarodziejka zaklęła cicho i przycisnęła do nosa chusteczkę.

***

Krótki krzyk wyrwał Marka z zamyślenia. Przebiegł przez pogorzelisko, niemal skręcając sobie kostkę na obsuwającym się gruzie. Magiczka siedziała skulona pod ścianą, próbując zatamować krwotok z nosa. Uniosła wzrok, a wokół jej wolnej ręki zamigotały przez moment płomienie. Podkomisarz przezornie się cofnął, ale ogień zgasł jeszcze szybciej niż się pojawił.
- Coś pani jest? Jest pani ranna?
Przeczący ruch głową. Trzymana przez dziewczynę chusteczka przesiąkła krwią. Nowik poszperał w kieszeni i podał jej paczkę jednorazówek.
- Trzeba ścisnąć przy nasadzie nosa i pochylić głowę, wtedy przestaje.
Skinęła głową i zastosowała się do rady. Chwilę później wstała nieco chwiejnie, podane jej ramię przyjmując z wyraźną ulgą. Marek poprowadził ją do radiowozu.
- W porządku?
- Tak, dziękuje panu, panie...
Podkomisarz miał wrażenie jakby w tej chwili strzelił w niego piorun. Czarodziejka miała najpiękniejszy głos, jaki zdarzyło mu się słyszeć. Głos, który mógłby zwabiać nieostrożnych żeglarzy w głębiny oceanu. Głos, za którym ludzie idą bez zastanowienia przez dziewięć kręgów piekła. Otrząsnął się.
- Podkomisarz Marek Nowik, do usług. Coś pani ustaliła?
Głupie, głupie, głupie pytanie. Wychodzi na cholernego służbistę, co tylko o pracy myśli. Na szczęście dziewczyna nie wydawała się urażona. Odezwała się, a Marek skupił całą siłę woli na rozróżnianiu słów a nie tylko słuchaniu melodii jej głosu. Nie było to na szczęście trudne, bo wizja czarodziejki była co najmniej ciekawa.
- Trzeba będzie pogadać z grafikiem, jeśli jest pani w stanie opisać napastnika. A co do dziecka - chyba pani rozumie z tego więcej niż ja.
- Dziewczynka ma talent magiczny. Prawdopodobnie Płomyk lub Iskra, nie przypuszczam żeby zdawała sobie z tego sprawę, aż do tej pory oczywiście. Walnęła na oślep kiedy się wystraszyła. Znalazłam jej wisiorek, chyba ulubiony. W każdym razie aura wokół niego jest na tyle silna, że dam radę ją odnaleźć. Ale później. Teraz muszę odpocząć. I wziąć ze dwie aspiryny…
Wsiadła do wozu od strony pasażera, skuliła się na siedzeniu i przyłożyła dłonie do skroni. Nowik ruszył w stronę komendy.

***

Rozmowa z grafikiem okazała się owocna. Magda była zadowolona ze stworzonych przez niego portretów, zarówno dziewczynki jak i napastnika. Odzwierciedlały one dość dokładnie to, co ujrzała w swojej wizji. Gdy tylko rysownik skończył, Marek nowik zabrał wizerunek mężczyzny i zaczął wertować bazę danych. Z braku lepszego zajęcia, Magda przeglądała jakieś czasopismo, od czasu do czasu spoglądając na podkomisarza. Na oko był niewiele starszy od niej, mógł mieć jakieś 25 lat. Był szczupły, wręcz chudy. Jego jasne, proste włosy sięgały ramion. Nos miał lekko garbaty, co widziała dokładnie gdyż siedział do niej bokiem.
- Mam!
Nowik wyprostował się gwałtownie, obracając w jej stronę. Oczy miał szare. Speszył się wyraźnie, kiedy dotarło do niego, że go obserwowała. Magda podeszła do biurka.
- Co pan znalazł?
Wskazał jej monitor. Na ekranie widniała twarz z jej wizji. Dziewczyna spojrzała na dane pod zdjęciem. Ignacy Karski, lat 38, trzy lata odsiadki za rozprowadzanie dziecięcej pornografii. Podejrzewany o gwałty na małoletnich, ale za każdym razem zwalniany z braku dowodów.
- No to kurwa cudnie – wyrwało jej się mimo woli. Spojrzała na Marka, który szeroko się uśmiechnął.
- W życiu nie słyszałem, żeby ktoś rzucał mięsem z takim wdziękiem…
Zaczerwieniła się. Punkt dla niego. Podkomisarz sięgnął po telefon.
- Trzeba zarządzić poszukiwania tego Karskiego.
Czarodziejka wpatrzyła się w ekran, na twarz poszukiwanego. Odniosła wrażenie, że zdjęcie lekko się zamgliło i jakby przebił się przez nie inny obraz. Usiadła natychmiast i skoncentrowała się, próbując uchwycić ulotną wizję. Stary ceglany budynek z nowoczesnym, przeszklonym wejściem, absolutnie nie pasującym do całości. Znała to miejsce na pewno, nie zapominała kontrastów, a ten konkretny przywodził na myśl zgrzyt metalu o szkło, aż zęby bolały. Kolejny obraz – jakaś recepcja, kobieta wskazująca kierunek. Korytarz. Rejestracja szpitala – tak, to jest to. Chwilę szukała w pamięci adresu.
- Wiem gdzie jest Karski. – Przeczucia Magdy rzadko zawodziły – Szpital na Mickiewicza, mężczyzna z nietypowymi oparzeniami…
Nowik spojrzał na nią dziwnie, ale wykręcił numer szpitala. Porozmawiał z kimś przez chwilę i na jego twarzy odmalowało się zdumienie. Kazał ochronie szpitala zatrzymać pacjenta. Kiedy skończył rozmowę, magiczka stała już przy drzwiach.
- Jedziemy? Aha – czy mógłby mi pan oddać legitymację?
Oszołomiony podkomisarz podał jej dokumenty. Mimo prób, nie udało mu się wykrztusić pytania…

***

Dyżurka pielęgniarek stała się zaimprowizowanym pokojem przesłuchań. Pielęgniarki początkowo nie protestowały, licząc na zobaczenie czegoś ciekawego, na przykład przesłuchania jak w filmie. Nowik bezlitośnie rozwiał ich nadzieje, informując że przesłuchania są tajne a jakiekolwiek próby podsłuchiwania mogą zostać uznane za utrudnianie śledztwa. Jego słowa jednak zrobiły na siostrach mniejsze wrażenie niż „zabawa” Magdy. Ognik przeskakujący po dłoni dziewczyny, z palca na palec skutecznie zniechęcił pielęgniarki do sprzeciwów. Czarodziejka miała przy tym minę absolutnej, bezmyślnej niewinności, jakby na przykład nieświadomie pstrykała długopisem… Efekt był piorunujący, to Marek musiał przyznać… Z całego personelu szpitala prawo do pozostania na miejscu otrzymał ochroniarz – milczący człowiek słusznej postury. Policjanci zgodnie uznali, że dodatkowe wsparcie zawsze się przyda.
Oparzenia Karskiego nie były groźne, a jeśli magiczka miała rację i napadnięta przez niego dziewczynka faktycznie władała ogniem lub elektrycznością, to stanowiły dowód.
Przesłuchiwanie podejrzanego nie szło jednak – Karski zapierał się i odmawiał zeznań. Nie ruszały go ani krzyki, ani groźby, ani nawet widok płomieni na dłoni czarodziejki. Nie i koniec, w żadnym magazynie nie był, żadnej dziewczynki nie zna, a tak w ogóle to nie ich zasrany interes co mu się stało. Może gniazdko naprawiał a może chciał rozpalić grilla benzyną…
Wreszcie zniecierpliwiona Magda grzmotnęła pięścią w stół.
- Patrz na mnie!
Mężczyzna podniósł wzrok i spojrzenie magiczki trafiło prosto w jego oczy. Chciał coś powiedzieć, ale zamarł z otwartymi ustami. Magda wpatrywała się w niego kilkanaście sekund, po czym gwałtownie odwróciła wzrok, mruknęła coś w rodzaju „szepszszszam” i z dłonią przy ustach wybiegła z pomieszczenia. Karski osunął się na krześle, jakby nagle uszło z niego powietrze. Wyglądał jak naćpany…
Ogarnięcie całej sytuacji zajęło Markowi dobrą chwilę. Patrzył to na podejrzanego, to na drzwi przez które wybiegła czarodziejka.
- Pilnuj skurwiela – rzucił wreszcie do szpitalnego ochroniarza i wyszedł z pomieszczenia. Niedomknięte drzwi do damskiej toalety dawały wskazówkę, gdzie zniknęła magiczka.

***

Pochylona nad muszlą Magda usiłowała zapanować nad atakiem histerii. Miała wrażenie że zwróciła nie tylko dzisiejsze śniadanie, ale też wczorajsze i przedwczorajsze posiłki. Co za skurwysyn, co za obrzydliwy zboczeniec! Jego chore rządze i wspomnienia tłukły się po umyśle dziewczyny, powodując kolejne napady mdłości. Łzy spływały jej po policzkach. Te biedne dzieci…
Ktoś zastukał do zewnętrznych drzwi toalety.
- Pani Nowicka, wszystko w porządku?
Zaniepokojony głos Marka. Jedyne pozytywne zjawisko w otaczającym ją chwilowo szambie. Mdłości nieco ustąpiły więc wyszła z kabiny. Odbicie w lustrze ukazało jej obraz nędzy i rozpaczy. Bledsza i bardziej rozczochrana niż zazwyczaj, z rozmazanym makijażem i czerwonymi oczami, wyglądała wprost tragicznie, ale nie miała nawet siły się tym przejmować. Opłukała twarz zimną wodą i wyszła z toalety. Nowik na jej widok się wręcz przeraził.
- C-co s-się stało?
Kolejna fala mdłości niemal zgięła ją wpół. Z trudem nad tym zapanowała. Marek przytrzymał ją i przytulił opiekuńczym gestem.
- No już, już dobrze. Wszystko w porządku, uspokój się.
Głupie, banalne i oklepane słowa, ale niosły ze sobą nieco ukojenia, Podobnie jak autentyczna troska. Magda zdołała wziąć się w garść.
- Tego tutaj wsadzamy do aresztu, a małą trzeba koniecznie znaleźć. W szoku może komuś albo sobie zrobić krzywdę…
- Możesz pracować? – Marek chyba nie zauważył kiedy przeszedł na „ty” – Co się właściwie stało, co zrobiłaś?
- Jestem na chodzie. Co zrobiłam… sięgnęłam do jego wspomnień.
Nowik lekko pobladł słysząc to, a Magda bezlitośnie dokończyła.
- Wyobraź sobie, że gwałcisz dziecko i sprawia ci to cholerną frajdę.
Czarodziejka przez moment myślała, że przeholowała i za chwilę Marka też czeka wizyta w toalecie. Bladość na jego twarzy zmieniła się w zieleń, ale jakoś się opanował.
- I ty…
- I ja to miałam w głowie. A teraz chodźmy zamknąć tego zboczeńca.
Marek zastanowił się chwilę i złapał ją za ramię. Przez głowę przemknęło mu wspomnienie ogników na dłoni dziewczyny. Lepiej dmuchać na zimne, jak ten sukinsyn zacznie się stawiać albo pyskować może być nieprzyjemnie…
- Ja to załatwię. Weź taryfę, jedź do domu, weź coś na uspokojenie albo co…
Czarodziejka w pierwszym odruchu miała zamiar zaprotestować. Przygryzła wargę i po chwili skinęła głową. Na wyjętej z plecaka kartce naskrobała numer telefonu i adres.
- Jak skończysz to po mnie podjedź, sam małej nie namierzysz.

***

Załatwienie formalności związanych z aresztowaniem zajęło Markowi trochę. Magda w tym czasie doprowadziła się do porządku, jak stwierdziła „żeby ludzi nie straszyć”. Z pewnym wysiłkiem udało jej się też upchnąć wspomnienia Karskiego w jakimś mało używanym zakątku pamięci.
Jechali autem przez miasto. Nowik prowadził a czarodziejka, skupiona na trzymanym w dłoni wisiorku, co jakiś czas mówiła mu, gdzie powinien skręcić. Marek zdecydował się przerwać milczenie.
- Ten wisiorek jest magiczny?
- W pewnym sensie – Magda uśmiechnęła się lekko – Jest związany z tą dziewczynką. W jakiś sposób dla niej ważny. Może to prezent od rodziców a może wierzy, że będzie ją chronił. W każdym razie – w lewo – po tej więzi mogę ją odszukać. Tutaj, zaparkuj gdzieś.
Zatrzymali się przed starymi ogródkami działkowymi, opuszczonymi od dawna. Kiedyś miasto miało wybudować tu halę sportową, ale skończyło się jak zawsze – na planach. Magiczka wysiadła i rozejrzała się po terenie. Znała te działki, dzieciarnia z całego miasta urządzała sobie tu zabawy. Stare domki robiły za bazy podczas gry w wojnę czy czegoś podobnego. Oczywiście wszystko bez wiedzy i zgody rodziców. Chwilę przypominała sobie ścieżki i skróty.
- Idę pierwsza. Mała może źle zareagować na obecność faceta.
Nowik skinął głową i posłusznie szedł kilka kroków za dziewczyną. Niespodziewanie z boku drogi zapaliły się krzewy. Podkomisarz gwałtownie odskoczył, Magda nawet nie drgnęła.
- Płomyk – stwierdziła spokojnie. Machnęła ręką i ogień zgasł. Za krzewami widać było ścieżkę i tam właśnie skierowała się czarodziejka. W jej kierunku poleciała ognista kula, którą dziewczyna po prostu, jak gdyby nigdy nic złapała w dłoń i zgasiła. Rozległ się szelest, jakby ktoś biegł przez zarośla. Magda przyspieszyła kroku. Chód przeszedł w szybki marsz, po chwili oboje biegli za dziewczynką. Gałęzie krzewów smagały Marka po twarzy, mimo że starał się zasłaniać ją dłońmi. Czuł parę zadrapań. Czarodziejka jakoś unikała tego typu nieprzyjemności, poruszała się zwyczajnie, nawet nie uniosła do góry rąk. Magda nagle się zatrzymała, przez co Marek omal nie wpadł jej na plecy. Przed sobą mieli spore, strome zbocze wąwozu. Na jego dnie mignęła Nowikowi mała postać w jasnej kurtce. Czarodziejka uśmiechnęła się pod nosem i po raz kolejny tego dnia, całkowicie zaskoczyła podkomisarza – siadła na ziemi i najzwyczajniej w świecie zjechała po zboczu na tyłku. Chcąc nie chcąc Marek poszedł w jej ślady, odruchowo zastanawiając się ile kosztuje w pralni czyszczenie munduru. Pobiegli dnem wąwozu, porośniętą pokrzywami ścieżką. Dróżka wznosiła się, wyszli z wąwozu na zarośnięty zdziczałymi krzewami malin teren. Za zaroślami widać było na wpół już zawaloną drewnianą altankę. Magda ruszyła w tamtą stronę. Gdyby Nowik był starszy albo miał problemy z sercem, kilkanaście kolejnych sekund przyprawiłoby go o zawał. W jednej chwili cały teren zapłonął. Ogień otoczył ich ze wszystkich stron. Czarodziejka złapała go za rękę – płomienie jej nie sięgały, była otoczona jakby barierą. Wciągnęła za nią Marka, zanim płomienie zdołały wyrządzić mu krzywdę. Puściła go i wykonała jakiś gest obiema dłońmi – chwilę później, z idealnie niebieskiego nieba, lunął ulewny deszcz. Zgasił ogień w kilkanaście sekund, przy okazji przemaczając policjantów do suchej nitki. Zza drzwi altanki wyjrzała mała, wyraźnie przerażona dziewczynka o ciemnych włosach i dużych, czarnych oczach. Iskry z jej palców padły na krzewy, ale tylko zasyczały - mokre drewno nie chciało się palić. Nie miała dość umiejętności, żeby wywołać teraz ogień. Magda zrobiła krok do przodu. Dziewczynka momentalnie cofnęła się do wnętrza altanki.
- Uspokój się dziecko, jesteśmy z policji. Typ który chciał cię skrzywdzić jest już w areszcie. Zobacz, mam twój wisiorek…
Głos magiczki hipnotyzował, Marek zastanowił się przez chwilę, czy to jest kolejna odmiana jej czarów. Magda wyciągnęła rękę z łańcuszkiem. Dziecko podeszło nieufnie, ostrożnie sięgając po wisiorek.
- Jak masz na imię?
- Asia…
- Ja jestem Magda i pracuję w policji. Masz śliczny naszyjnik, Asiu. Zapnę ci go, chcesz?
Dziewczynka skinęła głową, zrobiła kilka kroków i z płaczem wtuliła się w czarodziejkę. Dziewczyna podniosła ją i ruszyła w stronę radiowozu.
- Jedziemy na komendę. Zadzwoń po opiekę społeczną, niech znajdą jej rodziców. A ja poszukam jakiegoś czarodzieja żeby ją podszkolił…

***

Około dwóch godzin później Asia pojechała do domu. Jej rodzice przeżyli prawdziwy wstrząs słysząc całą opowieść. Matka małej była bliska histerii – jej córka miała spędzić cały weekend u koleżanki za miastem. Nie miała pojęcia że ulubionymi miejscami zabaw przyjaciółek są stare magazyny i ogródki działkowe. Magda, w porozumieniu z ojcem dziewczynki, profilaktycznie zaaplikowała kobiecie „kurację uspokajającą” - lekką hipnozę, której tamta nawet nie była świadoma. Po tym wszystkim informację, że Asia ma talent Płomyka jej rodzice przełknęli nawet spokojnie. Czarodziejka nieco złośliwie pomyślała, że długo to ten ich spokój nie potrwa. Mniej więcej do pierwszej sytuacji w której małej coś się nie spodoba.
Magda oparła się wygodnie w fotelu.
- Co za dzień. Odwieź mnie do domu.
Marek skinął głową, ale jedna sprawa nie dawała mu spokoju. Wreszcie odważył się spytać.
- Są jakieś szkoły dla magów?
- Pan szanowny życzy sobie Hogwart czy Aretuzę?
Nowik otworzył usta z zaskoczenia. Nie słyszał tych nazw, odkąd na studiach przestał mieć czas na czytanie fantastyki.
- Czytasz mi w myślach?
- Trochę. Tak tylko po wierzchu…
Czarodziejka nawet nie starała się udawać zawstydzonej.
- A co do szkół dla magów to nie, nie ma. W końcu minęły dopiero cztery lata jak wszyscy uznali wyniki badań Crowe’a i zaczęli robić regularne testy na magię. No i raczej Płomyk z Wodnikiem dla przykładu nie bardzo by się razem uczyli…
Marek prychnął – testy na magię wydawały mu się nadal absurdem. No i co z tego, że działającym? Absurd to absurd, koniec. Czarodziejka roześmiała się. Jej cudowny głos brzmiał jeszcze piękniej kiedy się śmiała.
- Chcesz ciekawostkę? Też uważałam że to gadanie nawiedzonego kretyna ta cała magia… tak mniej więcej do czasu jak mi wbili FS w dowód…
Marek, który akurat przełykał herbatę niemal się nią opluł. Spojrzał na Magdę z urazą.
- Chcesz mnie zabić? A co ma Płomyk do Wodnika? Znaczy czemu nie mogliby się razem uczyć?
- Inna percepcja świata, inna osobowość. Jak poznasz paru magów…
Mina Nowika wskazywała, że znajomość jednego maga mu starczy.
- … to zauważysz, że posiadacze tego samego talentu mają nawet charaktery podobne. Płomyki na przykład są bardzo impulsywne, Iskry mają niesamowity refleks a Kamyki mnóstwo cierpliwości…
- A pełnozakresowi?
- A full spectrum mają problem…
Magda powtórzyła żart znajomego magika. Wiedział co mówi, przynajmniej częściowo – należał do ES – spektrum rozszerzonego. Czarodziejka wstała i nałożyła płaszcz.
- Odwieź mnie do domu, resztę wyjaśnię Ci po drodze…
Aktualna ocena: -   Ilość głosów: 0
KOMENTARZE
dodaj komentarz
Roboczy tytuł: "mag policyjny".
~Fumiko (2007-12-02 11:46:32)
Owszem, nalegam. Bo wszyscy tylko "o jakie fajne" to jak ja się kurka mam rozwijać bez uwag?
Roboczy tytuł: "mag policyjny".
~Słowik (2007-12-02 00:16:54)
Większość napisałem - reszta to tylko sformułowania i przecinki, ale jeśli bardzo nalegasz, jak tylko znajdę chwilkę, siądę i przeczytam je ponownie. ;)
Roboczy tytuł: "mag policyjny".
~Ayame(Irys) (2007-12-01 21:09:38)
kiery ciąg dalszy?
Roboczy tytuł: "mag policyjny".
~Fumiko (2007-11-30 23:14:34)
A mógłbyś mi dokładniejsze uwagi na PW wysłać? Przyda mi się...

PS: Nazwiska zamierzone :D
Roboczy tytuł: "mag policyjny".
~Słowik (2007-11-30 14:55:52)
Opowiadanie jest wg mnie ciekawe. Nie spotkałem się wcześniej z takim pomysłem, ale ja nie połykam literatury fantastycznej. W swojej budowie i konwencji przypominało mi raczej sensację-kryminał w stylu W11 - co nie stanowi oceny. Odniosłem ... [czytaj więcej]
Roboczy tytuł: "mag policyjny".
~Anonymous (2007-11-25 14:37:24)
strasznie przyjemnie się czytało
tylko szkoda że tak mało :(
kiedy będzie więcej?
Roboczy tytuł: "mag policyjny".
~Selket (2007-11-23 14:02:37)
Wiem, kto to Wiktoria :) Ale mogę być z Wami tylko myślami przesyłanymi z miasta portowego :P
Roboczy tytuł: "mag policyjny".
~Fumiko (2007-11-23 13:59:38)
Trzeba się pytać w Cytadeli u kogo sekcja tym razem i kiedy. Teraz jest w tą niedzielę u Wiktorii (tej od szachów).
Roboczy tytuł: "mag policyjny".
~Selket (2007-11-23 13:59:16)
Aha. Zobaczę. Pisanie tak naprawdę nie jest moją pasją. Czasem tylko coś naskrobię... :)
Roboczy tytuł: "mag policyjny".
~Gwindor (2007-11-23 13:57:28)
Jest jakieś hasło albo znak rozpoznawczy?
[1-10] [11-18]
Profil
PL Zmień język
ENG English - ENG
PL Polski - PL